Jeśli chcecie wyrwać się gdzieś na jeden dzień to Szwecja jest idealnym pomysłem :)
Nam pogoda nie dopisała, ale i tak mi się podobało i chętnie bym tam wróciła. Tylko już może w cieplejszym okresie roku.
Skorzystaliśmy z oferty tanich lotów Wizz Air z Lublina do Skavsty.
Wylot mieliśmy o 12:50, w Szwecji mieliśmy być o 14:35, jednak byliśmy ok. 15 min wcześniej.
Powrót natomiast zaplanowany był na 21:15, w Lublinie na 22:55.
Koszt lotu w obie strony wyniósł 78 zł od osoby.
Duuuuuuuuuuużo zdjęć!
Samolot był cały lub prawie cały zapełniony. Nie tylko my wybraliśmy się na taką wycieczkę.

Pogoda w Lublinie lepsza być nie mogła. Ciepło, słonecznie, wprost cudownie.


Była bardzo dobra widoczność.
Jednak po kilkunastu minutach widać było tylko tyle...

... a potem było już jedynie mleko, które przez okno strasznie raziło w oczy.

Dopiero po znalezieniu się nad morzem zniknęły chmury.


Na morzu było widać wiele statków.

Po kilku minutach ukazała się Gotlandia - największa wyspa Szwecji i jedna z jej największych
turystycznych atrakcji. Ma ona 170 km długości i 50 km szerokości.



Szczególnie uwagę zwracają tutaj Stora Karlsö (Wyspa Karola Większa), która od 1880 r. jest rezerwatem przyrody, drugim najstarszym na świecie, po Parku Narodowym Yellowstone, obszarem ochrony przyrody. Za nią Lilla Karlsö, której cały obszar to także rezerwat przyrody.


Te plamy na zdjęciach to niestety zaparowane szybki w samolocie :( W pewnym momencie z pary zrobiły się kropelki, a następnie śnieżynki.
Coraz piękniejsze widoki :)


Niedługo lądowanie...







Duuużo lasów :)

No i jesteśmy na lotnisku.




Niestety pogoda niezbyt ładna. Właściwie okropna. Zimno i wietrznie.




Po około 15 minutach wysiedliśmy na dworcu, czyli ostatnim przystanku.

Wszędzie kolorowe domki, dzięki którym mimo deszczowej pogody miasteczko prezentuje się całkiem ładnie.


Zmierzaliśmy w kierunku rzeki Nyköpingsan.




Wzdłuż rzeki Nyköpingsan znajduje się ścieżka, którą szliśmy w stronę portu. Jest ona zarazem
największym szwedzkim muzeum pod gołym niebem, gdyż na całej jej
długości w różnych miejscach umieszczono tabliczki informujące o
historii mieszczących się tam obiektów.
Każde miejsce jest opatrzone tabliczką informacyjną, a na szczególną
uwagę zasługuje browar, w którym organizowane są wystawy miejscowych
artystów.

Wszędzie było dużo nie tylko mew, ale także kaczuszek.

Widok na most i za nim dawny browar.

Przeszliśmy ścieżką między rzeką, a zamkiem i już tylko kawałeczek zostało nam do portu.

Gdy dotarliśmy do portu niestety rozpadało się jeszcze bardziej. Było ciężko skupić się na oglądaniu i podziwianiu widoków, już nie mówiąc o robieniu zdjęć... Dobrze, że miałam reklamówkę, w którą opakowałam cały aparat i jedyne co mokło to moje ręce i obiektyw, który musiałam ciągle wycierać..


Na deptaku przy
nadbrzeżu zlokalizowanych jest kilka restauracji, gdzie można zjeść i odpocząć przyglądając się zacumowanym opodal łodziom.





W taką pogodę spotkać było można jedynie mewy :D

Szybko przeszliśmy okolice portu.






Molo w porcie.






Widać oznaki wiosny, dużo żonkili, cebulic, tulipanów (które jeszcze oczywiście nie kwitły).



Powrót z portu tym razem z zamiarem zajścia do Zamku.

Zamek Nyköpinghus jest główną atrakcją miasta. To w nim władca Szwecji Birger uwięził swoich braci, skazując ich na śmierć
głodową. Klucz, który wyrzucił do rzeki, by nie mogli się uwolnić jest obecnie jednym z symboli miasta. Możemy go spotkać na każdym kroku, np. w postaci kolorowego klombu z kwiatów.


Zamek powstał w XIII wieku. Pozostały po nim: brama, część fortyfikacji, część
podzamcza oraz wieża zwana Królewską, w której jest świetnie urządzone
muzeum historyczne, w znacznym stopniu poświęcone życiu w czasach
średniowiecza i renesansu.

Na przestrzeni wieków bryła
zamku była wielokrotnie modyfikowana, a w XV w. część budowli spłonęła. W
ubiegłym wieku część zamku zrekonstruowano opierając się, m.in. na
odkryciach archeologicznych.
Po obejrzeniu zamku postanowiliśmy pójść na deptak.



Stary browar, obecnie centrum kulturalne.
Browar powstał w miejscu, gdzie od 1280 roku do połowy XV wieku stał
klasztor franciszkanów. Klasztor został zburzony, a atrakcyjnie
ulokowane miejsce w XVII wieku zostało zaadoptowane na potrzeby
przemysłu. Była tu przędzalnia, krochmalnia, farbiarnia, a w 1880 roku
powstał browar, który produkował m.in. piwo Nyköping Pilsner i działał
do lat 60. XX wieku.





Deptak Västra Storgatan.

XIII wieczny kościół św.
Mikołaja. Przebudowywany, ale wciąż widać romańską ciężką architekturę.

Ratusz, obecnie informacja turystyczna.

Kościół św. Mikołaja (Nicolaikyrkan)




Pomnik jaskółek.


Menu jednej z restauracji. Ogólnie ceny w lokalach w Nykoping są dość wysokie. Kebab kosztuje ok. 70 SEK, pizza 65-85 SEK.






Pochodziliśmy po deptaku i zdecydowaliśmy się na "podróż" do MCDonald's, który niestety jest na uboczu, a nie w centrum.









Już blisko celu :D

Chwilę posiedzieliśmy MCDonald's, zjedliśmy i wróciliśmy na dworzec.



Budynek teatru obok dworca.


Jak czekaliśmy na powrotny autobus to i deszcz przestał padać. Szkoda, że dopiero teraz.
Podróż autobusem na lotnisko zleciała bardzo szybko przy promieniach zachodzącego słońca, które podkreślało piękno krajobrazów. Napawałam się widokami, jakie wcześniej widziałam tylko w filmach lub o jakich czytałam w książkach. Dopiero teraz poczułam ten "klimat" Szwecji. Piękne lasy, łąki i czerwone domki podczas "złotej godziny" prezentowały się zachwycająco. Żałuję, że nie zrobiłam choć jednego zdjęcia z autobusu, ale czasem jak robię zdjęcia to nie przeżywam chwili "tu i teraz", stąd moja decyzja o schowaniu aparatu do torby.

Ze Szwecji wylecieliśmy przy pięknej poświacie schowanego za horyzontem słońca.
Pomimo brzydkiej pogody jestem zadowolona z tej wycieczki. Miasteczko jest urocze i warte zobaczenia. Mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę, tym razem w słoneczny dzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz